O NAS > My i nasze zwierzęta

koszognojki dream*

(1/4) > >>

dream*:
Moja przygoda z koszatniczkami zaczęła się przypadkowo, nigdy nie planowałam ich mieć w domu mimo olbrzymiej sympatii do większości udomowionych zwierząt Ameryki Południowej.

Dostałam je w spadku po byłej dziewczynie mojego chłopaka, wiedziała, że pracuję w sklepie więc poprosiła bym znalazła im nowy dom bo z różnych przyczyn nie mogła już się nimi zajmować.
Wiadomo jak to bywa w takich sytuacjach. Nie miałam serca zostawić ich w sklepie, nawet do adopcji, nawet tego w którym osobiście pracowałam ... i tak zostały.
3 chłopców, trzy zupełnie różne osobowości.
Ziomek, bardzo towarzyski, śmiały i ciekawski koszatnik :) niestety odszedł w wypadku :(
Gamoń - zupełnie gamoniowaty i ciamajdowaty, olbrzymi żarłok - walczyliśmy o niego parę ładnych miesięcy - wpierw przeziębienie, później wynicowanie penisa, kontuzja łapki - w sumie kilka miesięcy antybiotyko i sterydoterapii i leków przeciwbólowych. W końcu jego starszy organizm już nie wytrzymał :(

Cykor - jak nazwa wskazuje. Gdy do mnie trafił miał olbrzymią stereotypie - nie schodził z kołowrotka prawie nigdy. Najmniej społeczny - zarówno do ludzi jak i koszatniczek.
Dziś z rodzeństwa żyje jedynie Cyk, posiwiały i starutki. Nie ma już stereotypii, zrobił się ciut bardziej społeczny gdy został sam dlatego dziś będę łączyć go z Beniem który przyjedzie do mnie od @junoo :)
Nie znam do końca histori Benia (w sumie to mój chłopak bardziej to śledził) - wiem tylko, że został złapany z jeszcze jedną koszatniczką w parku. chłopcy będą mieszkać razem w wolierze 65x65x150 :)
trzymajcie kciuki by się pokochali :)



a tu na zachętę parę fotek staruszka, jak się przyjrzycie widać nieco posiwiały pysio, i białe łapeczki (tzn poza tą wygryzioną :P ) [love]






Dosiek:
Cykor jest taki kochany  [love] Oby nowy kolega okazał się przyjazny [jedza]

Metallowa:
O mój ulubieniec, koszo-weteran <3

dream*:
było ostro, były chwile gdy chciałam ich rozłączyć ale rano już spali razem  [love]

junoo:
Historia Benia jest długa i dosyć traumatyczna jak na takie małe koszo-ciałko ;)
21 marca, przed Wielkanocą dostałam informację - 2 koszatniczki, wystawione na śmietnik w plastikowym pudełku, nie masz może miejsca? Pomyślałam: Kurczę, mam jechać 400km do domu na święta, kolejne zwierzaki do transportu nie są dobrym pomysłem, ale z drugiej strony kto im pomoże? Klatki leżą na szafie w gotowości, już nawet nie zanoszę ich do piwnicy, bo przecież zaraz ktoś u mnie zamieszka.. jakaś kolejna porzucona sierotka. No to biorę i organizuję klatkę!

Po chwili pojawiły się przerażone maluchy. Po rozmowie z Koszo-Bohaterami dowiedziałam się, że koszki nie były na śmietniku, tylko wypuszczone na trawnik, zobaczyli je z okna z 2 piętra, bo strasznie dużo srok i kotów zbiegło się na podwórko...
Wyszli na zewnątrz zobaczyć co to za zamieszanie i dostrzegli biegające, przerażone koszki. Podczas łapania znalazła się właścicielka, wypuściła, bo zoolog nie przyjął, bo nie było chętnych na portalach ogłoszeniowych i w ogóle nie ma co z nimi zrobić. Mieszkały w maleńkiej klateczce, karmione były karmą dla szczurów!!! :o

Obejrzałam maluszki - oczywiście parka :/
Natychmiast rozdzielam i zorganizowałam następną klatkę.
W głowie pojawiła się ponownie myśl - 400km drogi, 2 transportery, na miejscu 2 dodatkowe klatki... Mama mnie zabije!
Usiadłam do komputera i szybko ogłosiłam na Degu Serwis i Adoptuj Koszatniczkę. Popatrzyłam na kalendarz - Benedykta i Lubomiry, no to dobrze, niech będzie Luba i Benio <3

Następnego dnia rano miałam pierwszych chętnych na koszo-samiczkę. Wybrałam najlepszy dom! Już następnego dnia przyjechała po nią nowa właścicielka i Luba vel Emi zamieszkała z 2 samiczkami w willi wysokiej na 120cm :)

Tym samym na święta ze mną został tylko Benio. Przejechał 400km w jedną, potem 400km w drugą stronę. W Lublinie dalej szukałam mu domku, ale nikt go nie chciał. Już zaczęłam go wpychać ludziom na siłę i tak zabrała go na próbę moja przyjaciółka (Asiol z Degu Serwis). Próbowała go połączyć ze swoim 5-koszowym stadkiem, ale Ben był dominujący, a ona ma 2 starszych dziadków i 3 młodziaków. Taki dominat zepsułby całą strukturę stada. Zrezygnowała i tego samego dnia trafił z powrotem do mnie. Na szczęście odezwała się Dream :) Więc kolejna nadzieja na horyzoncie dla Benia. Pojechał wczoraj pociągiem z Lublina do Warszawy pod opieką mojej koleżanki z roku.

Bałam się, że nie polubią się z Cykiem, że znowu będzie musiał jechać pociągiem i siedzieć u mnie na tymczasie.
Na szczęście udało się i Benio ma dom i nowego kumpla :D no i jak czytam mega, wypasioną wille :D

Czekam na zdjęcie przytulonych chłopaków :)
Kolejny Happy End <3 Dziękuję Dream :D

P.S. To jesteśmy kwita! Ty mi Rajtka, ja Ci Benia :P

Nawigacja

[0] Indeks wiadomości

[#] Następna strona

Idź do wersji pełnej