hypothetical
28 Mar, 2024, 15:56

* Koszatniczka - na tym forum dowiesz się wszystkiego o opiece nad koszatniczką.

Autor Wątek: Dziwny przypadek koszatniczki Tobela/ Szybkie zgodny moich koszatniczek.  (Przeczytany 8638 razy)

0 użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

Offline Jakub1990

  • właściciele koszatniczek
  • ~Nowicjusz Mianowany~
  • *
  • Autor wątku
  • Wiadomości: 1
  • Uzbierane migdały: 0
Koszałek – adoptowany sameic Koszatniczki, ok. 5 letni. Miał zaćmę i cukrzycę. Ratowaliśmy go odpowiednią dietą – woda, sianko, pałeczki ziołowe Versele-Laga Complete. Był bardzo fajny, oswojony, łagodny. Problemem była samotność. Dlatego kupiliśmy mu Tobela.

Tobel – młody samiec, ok 3 m.s. Bardzo aktywny, ruchliwy, wesoły. Trochę zajęło nam oswojenie go, ale teraz po ok roku wskakuje nam na nogi i ramiona, ale nie lubi być brany na ręce. W kontaktach z Koszałkiem był dość zadziorny, walczyły o jedzenie (bezkrwawo, koniec końców kończyło się na tym, że oboje jedli ze swoich karmików a po posiłkach biegały i bawiły się razem). Było im razem dobrze, ćwierkały do siebie i razem spały. Po wspólnych 6 miesiącach Koszałek odszedł. Zamówiliśmy kolejnego samca ze sklepu w którym kupiliśmy Tobela. Niestety koszatniczki są raczej słabo rozpowszechnione, więc były trudności. W innym sklepie zoologicznym (sieciowym) było rodzeństwo – samiec i samica. Tobel czuł się coraz gorzej, piszczał z samotności, dlatego zdecydowaliśmy się na zakup z innego sklepu. Padło na samca (nie chceliśmy samicy ze względu na młode). Nazywał się Harry.

Harry – młody samiec, ok 3 m.s. W usposobieniu podobny do Tobela. Dogadywały się i było im wesoło. Po ok 3 tygodniach Harry zrobił się osowiały i zaczął piszczeć. W przeciągu jednego dnia przestał chodzić i wieczorem umarł. Nie było żadnych innych objawów wcześniej. Zaznaczam, że oba koszki jadły i piły to samo – siano,  Versele-Laga Complete, woda, przysmaki dla koszatniczek. Miały piasek do kąpania. Tobel w rozpaczy. Zakup kolejnego koszka był konieczny. Zamówienie nie wchodziło w grę, bo zaczęła się pandemia. Pozostała tylko samica w sklepie sieciowym. Po długich pertraktacjach z żoną, postanowiliśmy ją kupić, bo Tobel z samotności tylko piszczał. Nazywała się Bella.

Bella – młoda samica, ok. 3,5 miesięczna, siostra Harrego. Niestety powtórzyła się historia z Harrym, ale trwało to krócej, bo 2 tygodnie. Pewnego dnia zrobiła się osowiała, zmarła po 2 dniach. To samo zywienie, te same warunki, te same zachowania z Tobelem, bardzo przyjazne (wobec samicy Tobel był łagodniejszy, pozwalał się jej najeść pierwszej). Pandemia rozszalał się na maksa, wszelkie dostawy wstrzymane, żadnych koszatniczek do adopcji. Tobel przez 3 miesiące był sam. Jakoś to przeżył, ale był bardzo smutny, dużo piszczał.

Nasze wnioski były takie – Harry i Bella byli "trafieni", jakaś wada genetyczna z chowu wsobnego albo coś, bo oba miały te same warunki. Tobel jest duży, wesoły, aktywny, je i pije, bawi się na kołowrotku a one umarły. Analizowaliśmy to razem z żoną oraz z zaprzyjaźnionym weterynarzem. Pogodziliśmy się z tym, że to nie nasza wina, że biedaki były chore "od urodzenia". Trudno. Inna opcja, że one po rozdzieleniu popadły w depresję a Tobel im nie pasował? Nie wiemy, ale się pogodziliśmy z tą myślą.

Podsumowując: Harry i Bella zachowywali się normalnie, po paru tygodniach zaczęły chorować – osowiałe, piszczące, chodziły jakby były sztywne, z nogi na nogę. Jadły i piły do niemal końca, póki mogły chodzić. To trwało ok 2-3 dni.

Na OLXsie pojawiło się ogłoszenie. 8 młodych koszatniczek do sprzedania od młodego chłopaka z pobliskiej wsi. Hurra! Okazało się, że młode mają 3 tygodnie, więc umówiliśmy się, że za kolejne 3-4 tygodnie bierzemy 2 samce. Od 29.06 mieliśmy już dwie nowe koszatniczki. Misia i Niedźwiedzia. Tobel polubił obu (jednego jako trochę bardziej, bo pozwalał mu się spokojnie najadać). Niestety, pojawił się ten sam problem. W zeszłą niedzielę 05.07.2020 w przeciągu jednej doby umarł Misiu, dzisiaj idąc do pracy zostawiłem w agonii Niedźwiedzia. Wczoraj Niedźwiedź i Tobel biegali po pokoju, skakali, jedli, ćwierkali. Wieczorem Niedźwiedź był już bardzo słaby. Dzisiaj rano się nie ruszał.

O co tutaj chodzi? Analizowałem to z żoną na wszystkie sposoby. Może Tobel jest psychopatą i je wykańcza? Nie bił żadnego z koszatniczek, czasem je popędzał od jedzenia, albo jak był już znudzony zabawą, ale nigdy nie zrobił im krzywdy. Żadnych ran, żadnych złamań, żadnych urazów u denatów nie stwierdziliśmy. Ta "choroba" bardzo szybko postępowała. Czasem dzień, maks 3 dni. Wcześniej żadnych objawów nie widzieliśmy, normalnie się zachowywały, jadły, piły, kąpały się w piasku, robiły normalne kupki. Pierwszy objaw to osowienie i piszczenie. Potem sztywność ruchów, szybko przechodzącej w bezruch i zgon.

Inna teoria to to, że Tobel jest nosicielem jakiejś choroby, na którą sam jest odporny, ale pozostałe na nią chorują i szybko umierają. Weterynarz rozkłada ręce, co prawda wszystko odbywało się zdalnie i prawda jest taka, że od pierwszych objawów do zgonu to trwało maks 3 dni, więc szybko.

Wszystkie koszatniczki jedząc to samo, mają czystko, regulanie zmieniana woda, piasek, muta wodą kuweta i klatka.

Jestem już zmęczony tym wszystkim. W przeciągu roku przez mój dom przewinęło się 6 koszatniczek i został tylko Tobel.

Czy ktoś miał podobny przypadek? Czy jest możliwe, żeby bardzo dominujący samec wykończył psychicznie innego, młodszego od siebie samca? Czy są jakieś choroby, które może przenosić Tobel? Rady weterynarza – podać no-spę, ciepła woda w słoiczku, żeby nie marzły (czasem wydawało się, że jest im zimno bo całe się trzęsły, już nie pamiętam, czy wszystkie tak miały, czy tylko ten ostatni), odseparować (robiliśmy to, Bella, Misiu i Niedźwiedź umarły w osobnych klatkach, przeniesione zostały od razu po wystąpieniu objawów, spotykały się tylko na wybiegu), podawanie wody przez pipetkę. Niestety z żoną postanowiliśmy, że jeżeli umrze Niedźwiedź to uznajemy projekt "koszatniczka" za niewypał. Pokochaliśmy te zwierzaki, dla mnie są idealnie, ale czuję porażkę i jestem zły na siebie, bo mam wrażenie, że te biedaki umarły w cierpieniach przeze mnie. Mam doświadczenie w utrzymywaniu zwierząt (szczury, chomiki, psy, koty, żółwie, kraby, patyczaki, karaczany madagaskarskie i brazylijskie, rybki) i jeszcze żaden zwierz nie zginął mi przed końcem daty ważności, chyba, że w nieszczęśliwych okolicznościach, ale tutaj poległem. Bardzo proszę o sensowną odpowiedź, może ktoś miał podobne doświadczenia?

 

szynszyle i inne gatunki: psy, szynszyle i koty, świnki morskie, koszatniczki, króliki...

Zaczęty przez cappuccinoDział Rady, porady...

Odpowiedzi: 192
Wyświetleń: 80636
Ostatnia wiadomość 02 Sty, 2017, 08:39
wysłana przez Rukola
Oddam dwie koszatniczki samczyki 3 letnie z pełnym wyposażeniem i klatką. Olesno

Zaczęty przez DarknessDział Oddam koszatniczkę

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 707
Ostatnia wiadomość 25 Maj, 2023, 18:10
wysłana przez Darkness
Oddam dwie koszatniczki, 4 miesięczne samce, Kraków i okolice

Zaczęty przez IkaDział Oddam koszatniczkę

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 470
Ostatnia wiadomość 03 Maj, 2023, 20:21
wysłana przez Ika
Przyjmę dwie koszatniczki z domowej hodowli od 8 sierpnia

Zaczęty przez Kasia_UDział Przyjmę koszatniczkę

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 447
Ostatnia wiadomość 17 Lip, 2022, 06:43
wysłana przez Kasia_U
kołowrotek i dysk dla koszatniczek: średnica, efekt nożyc, polecane modele

Zaczęty przez dream*Dział Akcesoria dla koszatniczek

Odpowiedzi: 0
Wyświetleń: 18471
Ostatnia wiadomość 30 Sie, 2017, 12:14
wysłana przez dream*
SimplePortal